czwartek, lutego 10, 2011

Błąd ortograficzny na zaproszeniu

Przecierałem oczy wiele razy, gdy ujrzałem to zaproszenie. Błędy może popełnić każdy, ale nie chciało mi się wierzyć, że nikt tego wcześniej nie dostrzegł - opowiada rodzic panny młodej. Nie rozumiał, jak można było do tego w ogóle dopuścić. Drukarnia ma bardzo dobry poziom, a pomyłki przy pisowni nazwy z tą opinią nie idą w parze. Próbował interweniować w drukarni, ale usłyszał, że nie ma już czasu na drukowanie nowych zaproszeń. Na przyjęciu weselnym goście spotkają się bowiem w najbliższą sobotę.

Nad zaproszeniami pracował sztab ludzi. Jak to możliwe, że nikt błędu nie zauważył, zanim tekst trafił do druku? - Nie mam pojęcia. Ale to, co się stało, jest poniżej krytyki. Jest mi z tego powodu bardzo przykro. Okropny wstyd. Wyjaśnia, że sprawy zaproszeń nie nadzorowałem osobiście, bo była za nie odpowiedzialny kierownik zmiany. I to najprawdopodobniej praktykanci nie dopilnowali wszystkiego tak, jak należy. Zatwierdziłem wstępnie treść, ale ostatecznej wersji nie przeglądałem. Nigdy wcześniej takiej pomyłki u nas nie było. Oby jedyny i ostatni raz.

Obserwatorzy